Piotrek ma 34 lata, żonę, dwoje dzieci. Mieszka w zachodnich Niemczech od 2007 roku. Jest niepijącym alkoholikiem. W walce z uzależnieniem pomogła mu wspólnota Anonimowych Alkoholików. Dziś aktywnie działa na rzecz pomocy innym. W szczerej rozmowie z nami, dzieli się swoimi spostrzeżeniami na temat AA.

Postanowiłem, że opiszę moje doświadczenia związane z wyjściem z nałogu, bo wiem, że autentyczna historia jest bardziej przekonująca, niż suche dane statystyczne. Mam doświadczenie związane z AA, bo to narzędzie, które poznałem osobiście.

Alkohol towarzyszył mojemu życiu od zawsze. Urodziłem się i dorastałem w rodzinie pełnej, ale z problemem alkoholowym mojego ojca. Dzieciństwo spędzone w takich warunkach odcisnęło piętno na mojej psychice. Nie czułem się szczęśliwy, miałem niskie poczucie własnej wartości i problemy z samoakceptacją. Oczywiście na zewnątrz nikomu tego nie pokazywałem. Wręcz przeciwnie – żeby zyskać aprobatę innych, popisywałem się, działałem brawurowo. To niestety na dłuższą metę nie pomagało. Nie umiałem budować stałych relacji. Tak minęły czasy szkoły podstawowej i średniej, potem pierwszej pracy, studium. Przypominam sobie, że już wtedy pojawiało się coraz częstsze i mocniejsze używanie, a potem nadużywanie alkoholu. Bardzo długo bagatelizowałem skutki tego picia – bijatyki, spawy w sądzie, jazda po pijanemu, sygnały od otoczenia. Czekałem na przełom w moim życiu.

W wieku 22 lat poszedłem do wojska, gdzie z początku była totalna abstynencja. Dało mi to ogromne poczucie uwolnienia od alkoholu. Niestety, na krótko. Jak zacząłem wychodzić na przepustki, to „hulaj dusza piekła nie ma”. Kilka razy podpadłem, ale obyło się bez większych konsekwencji. Przedłużyłem wojsko o misję na Wzgórzach Golan, bo nie chciałem wracać do domu. Straciłem przez to moją dziewczynę, która postawiła mi ultimatum, że jeśli pojadę, to z nami koniec. Wyjechałem. Niestety, pociąg do alkoholu pojechał za mną, nie uciekłem od niego. Zaraz na początku mocno narozrabiałem i cudem uniknąłem dyscyplinarnego wydalenia do kraju i procesu wojskowego. Tak naprawdę to był pierwszy raz kiedy zauważyłem swoją bezsilność wobec alkoholu i postanowiłem nie pić. Udało mi się wytrwać około miesiąca, a gdy moja sprawa ucichła, zacząłem znowu pić – najpierw „normalnie”, potem więcej, aż w końcu nadużywać alkoholu. Myślałem o tym, że moje życie nie ma sensu i najlepiej, by się zakończyło. W alkoholu widziałem ucieczkę od swoich myśli. Dotrwałem do końca misji i po powrocie, już jako weteran, piłem ciągiem około miesiąca.

W tym czasie kolega z misji zaproponował mi wyjazd do pracy do Niemiec. Zgodziłem się z marszu, bo nie dawałem rady już tak egzystować. Miałem nadzieję, że uda mi się uciec od siebie i od problemów. Początek jak zawsze był ok, potem niestety nastąpił powrót do picia. Coraz więcej i częściej. Mieszkałem wtedy w hotelu robotniczym. Towarzystwo było w większości pijące i nadużywające, co tak naprawdę mi pasowało. Z czasem praca stała się tak naprawdę problemem – na kacu ciężko było w niej wytrwać. Ratowała mnie tylko myśl, że po robocie znowu się napiję.

Przełom w moim życiu nastąpił z powodu kobiety. Poznałem ją na dyskotece, zaczęliśmy się spotykać i po kilku miesiącach zamieszkaliśmy razem. Starałem się jak mogłem kontrolować picie, robić to jak normalni ludzie. Z czasem, mimo chęci, przestało mi się to udawać. Sięgałem po alkohol coraz częściej. Przy każdym większym występku przepraszałem moją dziewczynę, starałem się ją udobruchać i to działało, bo byłem świetnym manipulatorem.

Wkrótce i ona przestała się na to nabierać. Zaczęła sugerować, że muszę coś zmienić, ograniczyć spożywanie. Zrobiłem to „dla świętego spokoju”. Piłem rzadziej, tylko w weekendy lub przy szczególnych okazjach. Nie piłem wódki, tylko piwo. Zdarzały mi się kilkutygodniowe okresy całkowitej abstynencji.

Wzięliśmy ślub, urodziła nam się córeczka. Gdy skończyła roczek, urządziliśmy imprezę, na której mocno się upiłem. Powtórzyłem to tydzień później z moim ojcem. Wtedy moja żona zakomunikowała, że nie pozwoli, aby jej dziecko wychowywało się z ojcem alkoholikiem. Uświadomiłem sobie, że nie żartuje i odejdzie, że już nie da się więcej nabrać. Akurat w ten dzień pojechaliśmy do kościoła na mszę i podczas znaku pokoju, żona nie wyciągnęła do mnie ręki. To był szok dla mnie. Prosiłem Boga o pomoc, tak bardzo pragnąłem żyć bez alkoholu. Udało mi się wytrzymać dwa i pół miesiąca. W Sylwestra bardzo popiłem, a później znowu abstynencja do połowy lutego.

Straciłem całą nadzieję i po raz pierwszy w życiu sam przed sobą przyznałem się do porażki. Znalazłem w Internecie polskojęzyczną grupę Anonimowych Alkoholików w Niemczech. Na pierwsze spotkanie poszedłem z duszą na ramieniu. Bałem się. Nie wiedziałem, czego się spodziewać . Jednak okazało się, że to było „to”. Ludzie niepijący, z tym samym problemem co ja, ale szczęśliwi. Poznałem dużo nowych ludzi. Zacząłem regularnie uczestniczyć w różnych spotkaniach, wyjeżdżałem na meetingi, warsztaty i konferencje do innych miast. Później uczestniczyłem przy tworzeniu nowej grupy i nadal angażuję się w działanie wspólnoty. Nie piję! Nie piję do dziś. Rok temu urodził się mój synek, a dziś córeczka ma 5 lat.

To, jak widzę AA:

  • jestem anonimowy, nie muszę nawet podawać prawdziwego imienia, nic nie wypełniam i nie podpisuję, nie deklaruję;
  • chodzę wtedy, kiedy i gdzie chcę, nie muszę nigdzie należeć;
  • nie płacę składek, jeśli chcę, dobrowolnie wrzucam datek do kapelusza na działalność AA, bo wspólnota nie dostaje żadnych dotacji;
  • w AA istnieje wolność religijna – nie muszę przynależeć do żadnego wyznania – używane są słowa Bóg czy Siła Wyższa, każdy odnosi do tego, jak sam pojmuje religię;
  • nikt nie zadaje pytań, nie trzeba się wypowiadać;
  • jest to wspólnota mężczyzn i kobiet, którzy dzielą się wzajemnie doświadczeniem, siłą i nadzieją, aby rozwiązać swój własny problem i pomagać innym w wyzdrowieniu z alkoholizmu;
  • jedynym warunkiem uczestnictwa jest pragnienie zaprzestania picia;
  • alkoholizm jest chorobą i uzależniony nie jest winny, ale od niego zależy skuteczność terapii;
  • nasza grupa organizuje raz w miesiącu meeting otwarty dla wszystkich zainteresowanych, na który zapraszamy też gości, którzy opowiadają o sobie;
  • na bazie doświadczeń AA powstały grupy DDA (dla dorosłych dzieci alkoholików) oraz AL-ANON – dla bliskich uzależnionego, bo ta choroba działa destrukcyjnie nie tylko na chorego, ale też na rodzinę i bliskich.

Co mogę dodać od siebie? Przedstawiłem tu swoją historię, bo wiem, jak ważne jest utożsamienie się z doświadczeniami innych i na ich podstawie znalezienie właściwego sposobu pomocy dla siebie.  

Jeśli ktoś skorzysta z mojej historii i to mu pomoże, to będzie to dla mnie największa nagroda. Warto wyjść poza własne przekonania, które u alkoholika są bardzo zakłamane. Warto to zrobić, by móc cieszyć się sobą, swoim życiem i bliskimi. Wtedy staniemy się pożytecznym mężem, przyjacielem, ojcem, synem, pracownikiem, członkiem społeczeństwa. Polecam wszystkim ludziom dotkniętym tym uzależnieniem i ich bliskim, by szukali pomocy i wsparcia. To działa i warto spróbować. Na terenie całej Unii Europejskiej działa wiele polskojęzycznych grup wsparcia, wciąż powstają nowe.

 

Wykaz spotkań grup AA:

Europa (ogólnie) – http://www.aa-pik-wielkabrytania.org.pl/pl/mityngi-aa-europa?showall=1

Niemcy: http://forumwspolnot.niepijemy.pl/wykaz-mitingow/grupy-aa-na-swiecie/35-polskojezyczne-mitingi-aa-niemcy

Holandia: http://www.aa-holandia.nl/Mityngi/

Numer telefonu infolinii w Niemczech Nordrhein – Westfalen: 0049176878506185

Piotrek